Forum www.eskape.fora.pl Strona Główna
 
 FAQFAQ   FAQSzukaj   FAQUżytkownicy   FAQGrupy  GalerieGalerie   FAQRejestracja   FAQProfil   FAQZaloguj 
FAQZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   
Anarchizm i okolice
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.eskape.fora.pl Strona Główna -> Polityka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gatito_Bandito




Dołączył: 02 Lip 2011
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 11:33, 03 Lip 2011    Temat postu: Anarchizm i okolice

Wczoraj w ramach dyskursu o polityce w tekstach "Skapów" wspomniałem, że można byłoby założyć wątek pt.: anarchizm, gdyż jest on cholernie niejednorodny, a ja definiuję siebie jako anarchistę, przy czym słowo "definicja" tez może mieć wiele odcieni... Smile Stoova odpowiedział: załóż, może być ciekawie. Zakładam! Very Happy

Porozmawiajmy zatem Panie i Panowie o tym, jak rozumiemy i interpretujemy anarchizm i czym on jest? Na początek proponuje porozmawiać o dwóch sztandarowych, czy pisząc konkretniej - fundamentalnych dla anarchizmy wydarzeniach jakimi są: wolność oraz własność. Przedstawię swój punkt widzenia i zapraszam do dyskusji... Smile


Pozwolicie, że zacytuję fragment swego szkicu poświęconego Proudhonowi, który mówi o tym, co to jest własność interpretowana anarcho-indywidualistycznie. Czyli inaczej niż ująłby to tak Kropotkin, jak Bakunin:

"... Albowiem anarchiczne (pra-dekonstrukcyjne) rozkołysanie własności i wolności czyniąc z nich „najstraszliwszego wroga i najbardziej obłudnego sojusznika” – jak to pięknie ujął Proudhon – systemu metafizycznie (oczywiście w tym sensie, że w oparciu o zasady na jakich ta ostatnia powstała i rozporządza światem) stanowionej władzy: tronów polityki, historii, moralności; dociera do zapomnianych i porzuconych w imię Ładu i Prawdy horyzontów, z których wolność i posiadanie się wyplata. Terytoriów decentralizacji ustanawianych zawsze „tu i teraz” przez sztafety posiadaczy, płaszczyzn deregularności bytu zniekształcanego pseudo-geometrią relacji pomiędzy poszczególnymi jednostkami, przestrzeni non-sensownej i bez-znaczenia, lecz nie dlatego, iżby brak sensu i znaczeń powodowany był anarchią, ale właśnie dlatego, że brak i anarchia konstytuuje nowe domostwa dla zamieszkania przez żywiołowo pleniącą się myśl. Przeznaczeniem własności i wolności nie jest dominium Państwa regulującego społeczne rytmy życia jednostek, ale terytoria wspólnot, których racja istnienia zakotwiczona jest w autonomii każdego z członków i równości aspirującej do miana solidarnego po-rozumienia. Statusu równowagi wspartej o afirmatywną moc różnicy egoizmów, a zatem stanu wynikającego z niezbywalności i niepodzielności wolności i posiadania. Raczej świata koczowniczych wspólnot posiadaczy, w których kooperacja jednostek wytyczona sprawiedliwością wywiedzioną z autonomii, niźli maszyny biurokratycznej, która w myśl „zasad sprawiedliwości społecznej” równa „z ziemią” wszystkie jej trybiki. Obrazując ów projekt Proudhon odwołuje się do własności typu feudalnego, przy czym wyraźnie zaznacza różnicę pomiędzy własnością lenną a allodium: własność allodialna stanowiła bardzo nietypową formę własności – właściciel allodium nie był zobowiązany ani do zapłaty czynszu, ani nie podlegał seniorowi; przeciwieństwem allodium była własność lenna obciążona serwitutami i zakładająca zależność wasala od seniora. Oto główne kierunki anarchicznej marszruty: posiadanie to poluźnienie więzi społecznej, konstytucja autarkii ekonomicznej, ustanawianie niezależności. Pełna izolacja? Wyalienowanie? Nie. Dlatego, iż wyzbywanie się „lenna” instytucji nie oznacza wszak anihilacji stosunków międzyludzkich i stanowienia nowych praw absolutnych, lecz umożliwia kreację wolności w jej otwartości terytorialnych granic działania poszczególnych namysłów jednostkowych. To zarazem terytorializacja bezgruntów posiadania, jak i reterytorializacja przestrzeni wspólnoty. Własność anarchiczna – posiadanie to po prostu różnica: napięcie pomiędzy wolnością odkrywającą przed jednostką sferę autonomicznego władania i modi stanowienia reguł dla tego, co wspólne, a nadużyciem – czy depersonalizacją gruntującą despotyczny centralizm społeczny. Interpretacyjna przestrzeń sprawiedliwości: samoodtwarzający się żywioł postępu rozumienia wypływający z kotła poróżnień tkwiących w bycie. Procesualny ciąg zmienności historycznej, w której jedyną stałą jest niestałość: twórcza harmonia tego, co własne i tego, co wspólne przy czym napędem dla jej żywiołu jest nieustanne kwestionowanie samej siebie jako harmonii. Bardziej szalony czyn Dionizjosa, niźli umiar zasady Appolina, ale i zarazem proporcjonalne „przekątne bytu” wyrysowywane żywiołem ruchu: antyfilozofia... Sama filozofia... Rewizja idei Logos – Państwa... Znajdująca i dziś żywe zainteresowanie..".


Z własnością związana jest wolność. Kolejny cytat:

"...Jak wielokrotnie wspominaliśmy myśl, która pragnie znieść okowy osiadłości i wyzwolić się z poczwórnego Jarzma muthos i logos musi być myślą wolności: afirmacją, problemem, aporią, drżeniem i kreacją. W perspektywie deleuzejańskiej ontologii anarchistycznej, myśl afirmatywna, myśl będąca machiną wojenną jest kłączem:
„(...) Odjąć jedność od wielości, którą trzeba stworzyć; pisać na sposób ¬n – 1. Taki „system” mógłby zostać nazwany kłączem. Kłącze jako pęd podziemny (pogrubienie autora), różni się wyraźnie od korzeni czy korzonków. Kłączami są bulwy, cebulki...(...) Samo kłącze przybiera rozmaite formy, od zewnętrznej rozciągłości rozgałęzionej we wszystkich kierunkach, aż po zgrubienia w bulwach i cebulkach. Szczury, kiedy nawzajem przez siebie przechodzą. Jest w kłączu i najlepsze, i najgorsze: ziemniak i perz, chwast; zwierzę i roślina”
Ta „biologiczna” formuła kłącza – z pozoru dość niezwykła, jak na rozprawę filozoficzną – wzmiankując o jego rizomorfizmie, pozwoli nam na skok w jego (kłącza) rozciągłości i zgrubienia; pozwoli nam zrozumieć jego specyficzne dryfy, zinterpretować jego plateaux oraz odnaleźć się w dziczki różnicujących powtórzeniach. Pierwszą z nieciągłości kłącza jest łączność: dowolny punkt „zgraji” może pozostać połączony z każdym innym punktem. W kłączu brak punktów odniesień, węzłów, stopni hierarchii oraz binarnego porządku rzeczy. Nie istnieje system, który pozwala na „złe” lub „dobre” połączenia: ontologiczne horyzonty, w które wrasta kłącze nie pozwalają na specyfikacje i selekcję; przeciwnie „mikro” i „makro” światy nieoznaczenie dryfują ku sobie – „kot Schrödingera” przechodzi przez różnorakie „czarne dziury” spłaszczając się to tu, to tam, gubiąc i odnajdując sensy jakimi był, jest i, przede wszystkim, będzie. Pierwsza potęga rizomatyki: wykraczanie poza Centrum i związany z nim kosmos korzenia lub chaos-kosmos korzonek; potęga stanowiąca będący tylko interpretacją wszechświat zróżnicowania w jego wariabilnych przestrzeniach komunikatów, „bezgruntowych” horyzontach rozumienia, nie-epistemicznych seriach powtórzeń. Z łącznością związana jest heterogeniczność: kłącze konstytuuje powiązania różnorodnych wymiarów myśli i rzeczywistości. W jego „strukturze” nie ma miejsca na organizujące narzecza, gwary, dialekty centrum, które rozdysponowuje ich strefy wpływów, określa przynależne im znaczenia, ustanawia stałe dla nich fundamenty. Kłącze jest rzeczywistością heterogeniczną, w której bulwy semiotyczne mogą zostać „przesadzone” w grządki ekonomiczne, polityczne, informatyczne: jego interpretujące plateaux przemieszcza się wraz ze sztafetą znaczeń, wędrownym plemieniem sensów, liniami ujścia ekstratekstualności. Brak tu zawłaszczenia myśli w imię jakiejkolwiek Idei, nie ma miejsce na ustanowienie Królestw dającej się Jedynie pomyśleć Realności, nie sposób myśleć o Republikach, których obywatelskie umowy fundują Absolutyzmy wszelkiej maści. Kłącze będąc machiną ruchomego pławu wchodzi w interakcję z każdą inną maszyną: biologiczną, fizyczną, literacką, etc. ... przydając a(na)rché mocy iteracji – wyróżniania powtarzanych fug różnicy, bycia, interpretacji i rozumienia. Heterogenia dziczki-pędu seriami intensywności „wyplata” wielość: kłącze nie jest Jednym. Wielość nie ma bowiem żadnego związku z Jednym: zarówno z Jednym jako podmiotem, jak i Jednym jako przedmiotem gdyż wielość kłącza jest heteromorfią produkowaną nie zaś niby-złożonością reprodukowaną. Kłącze nie uprawomocnia się ani w tym, co poznaje, ani w tym, co poznawane; ani w tym co jest, ani w tym, co stwarza: będąc głosem podziemiem i wystrzałami urbanquerilli rozpoznaje siebie w przekaźnikach – wznowieniach – intensywnościach – intermezzach; mocach Różnicy. Brak tu punktów odniesienia, stopni oddalenia, węzłów kierunkowych. Kłącze jako utkane z plateaux składa się z tylko interpretacji, przestrzeni gładkich, kombinatoryki zerowej, Grafów Zero - „pustych” schematów procedur blokowych, słowem: „myślenia pomiędzy”. Linie rozwijają się w nomadyczne dystrybucje anarchicznych serii, które pozwalają horyzontom rozesłać się wielorodnie w przestrzenie podlegające permanentnym i nieciągłym przekształceniom: stacatto ontologii w adante moralności; allegro interpretacji w piano rozumienia i wsłuchiwania się w to, co daje nam do myślenia. Wielości kłącza – dryfy o n wymiarach rozpościerają się na zewnątrz przeciwstawiając się tym samym klasycznym obrazom książki (myśli), których przeznaczeniem było zbierać w Jedność i kumulować wewnętrzność. Ów wędrowny lud niejednoznaczności przemierza horyzontu namysłu temporalnie: nie-znacząco zrywając z uprzednio wyznaczonymi ścieżkami: kłącze może zostać przerwane w dowolnym miejscu, mimo tego kreuje swe wielości, heterogeniczność i łączność poprzez nową i kolejną terra incognita. Diaforyczność rizomatycznej machiny wojennej występuje tedy przeciw jednoznacznym cięciom rzeczywistości, binarnym opozycjom tworzącym struktury wzajem przyporządkowane, uświęconym prawidłom „kierowania umysłem” kawałkującym myśl i szatkującym świat. Kłącze będąc otoczeniem zawiera oczywiście szlaki segmentancji, miejsca przydawania atrybutów, które terytorializują przestrzeń namysłu, w której plateaux się porusza i nie-ciągle „rokująco” (jakby powiedzieli nowohistorycy ) organizowane są płaszczyzny interpretacyjne a ekstratekstualne strumienie rozumienia „zwalniają” swe pławy po to, ażeby za chwile wprost wybuchnąć kipielą deterytorializacji i ekplodować kolejną nomadyczną marszrutą-wydarzeniem. Nie-znaczoność = równo-ważność:
„(...) Orchidea deterytorializuje się tworząc obraz – odbitkę osy; ale i osa reterytorializuje się w tym obrazie. Osa jednak deterytorializuje się sama będąc częścią aparatu reprodukcji orchidei; ale jednocześnie reterytorializuje orchideę przenosząc pyłek. Osa i orchidea jako heterogeniczne tworzą kłącze. (...) Zarazem chodzi o coś całkiem innego: bynajmniej nie o naśladownictwo, lecz o uchwycenie kodu, jego nadwyżki, potęgowanie wartościowości; prawdziwe stawanie się, stawanie się – osą orchidei, stawanie się – orchideą osy. Obie te postaci stawania się zapewniają deterytorializację jednego z elementów równania i reterytorializację drugiego; obie są powiązane i z wzajemnością zmieniają siebie dzięki cyrkulacji intensywności, która popycha deterytorializację wciąż dalej. Nie ma naśladownictwa, czy upodobnienia, lecz jest eksplozja dwóch heterogenicznych serii na linii ujścia złożonej ze wspólnego kłącza;...”
Aparelna ewolucja, która nie trzyma się zakorzenionego w metafizycznym projekcie światoobrazu ponieważ kłącze to współustanawianie ludzi w maszynach, maszyn w zwierzętach, zwierząt w roślinach: ontologiczny karabin maszynowy – Różowa Pantera, która niczego nie odtwarza, nie pragnie niczego naśladować, ale kreuje świat na swój własny „różowy” sposób: modi stawania się filmu, śmiechu, koloru i pomiędzy nie-znaczących cięć. Diafora, czyli rozcinające po-łączenie pławów i przepływów istoczenia się ludzi, zwierząt, maszyn, myślenia – antygenealogia – polimorfia – mapa bezdroży nomos, po których hula nieskrytość interpretacji, rozumienia, powtórzenia i różnicy: kłącze nie zasadza się modelu reprodukującym w nieskończoność odbitki. Jest inne: to mapa, która nie rekonstruuje świadomości pozamykanej odbitkami i ich liniowym od-za-znaczaniem, lecz tworzy rzeczywistość poprzez swą otwartość; możliwość odwrócenia, podatności na modyfikacje, kartografię. Ruch pozwalający na wędrowne rozdzielenia treści, rzeczy, grup społecznych: warsztat Indry – aporia wtargnięć i zaburzeń, rizomatyka śmiechu i płaczu. Cyberpunkowy karabin maszynowy, który rozstrzeliwuje rudymentarne teorematy i fundamentalne Mity na rzecz pławu – pożądania – intensywnej wojny plateaux: nowych-starych sensotwórczych interpretacji i dobywających poukrywanych znaczeń. Hermes = Indra = Legba – kreacja map (politycznych, estetycznych, etycznych, etc. ...) nie zaś nadkodowywanie odbitek, reprodukcja monotonnych warstw Prawd Ostatecznych, Tronów Nienaruszalnych, Hierarchii wprzódy ustanowionych. Harmonia poprzez pęknięcie i szczeliny niźli Ład kosmicznej niewoli bycia i Różnicy: anarchiczny pław, aleteiczne prześwity, ontologiczny „nierząd” horyzontów... DNA i butelka Kaluzy-Kleina... „Etyczna zachłanność sztuki...”

Dużo, ale ja tak widzę owe dwie fundamentalne dla anarchizmu kwestie.
Zapraszam do rozmowy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ofmika
Administrator



Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 352
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 14:26, 04 Lip 2011    Temat postu:

Hm, bardzo chciałabym skomentować te fragmenty, jednak z pierwszego zrozumiałam tylko trochę, a z drugiego zupełnie nic Smile Z całym szacunkiem dla autora, ten tekst jest albo udziwniony do granic możliwości i przez to pseudointelektualny, albo ja za mało czytam.

Ale nie o tym miało być... Bakunina i Proudhona czytałam w liceum z mocno bijącym sercem i wypiekami na twarzy; teraz z tych dzieł mogłabym co najwyżej stworzyć wypiek, który byłby zupełnie niejadalny, za to pachniałby całkiem przyjemnie... Z anarchizmem jest jak z istnieniem opiekuńczego, kochającego Boga. Fajnie by było, gdyby to działało, ale nie działa. To słowa, słowa, cały potok pięknych słów, które przekładają się w praktyce (zwłaszcza w polityce) na NIC.

Anarchizm dla mnie to piękna symbolika, której często używam (podobnie jak metaforyki religijnej), bo jest wyrazista i przemawia do mnie. Kojarzy mi się z odruchem serca, jakimś silnym wewnętrznym sprzeciwem wobec czegoś, czego nie chcę. W pewnym sensie jest to dla mnie synonim buntu, pewnej niezależności i podejmowania samodzielnych decyzji. I co najważniejsze - to się da wprowadzić w życie i stosować nawet na co dzień; takie małe anarchie, zapach wolności (duuuże słowo...), który od czasu do czasu pozwala zasmakować w poczuciu, że mamy jako taki wpływ na własne życie... I to kocham, to jest piękne i wartościowe.

Politykę zostawmy świniom, a na filozofii daleko się nie zajedzie, chyba że we własnej głowie.

No i pozdrawiam serdecznie Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gatito_Bandito




Dołączył: 02 Lip 2011
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 23:36, 04 Lip 2011    Temat postu:

Dziękuję za odpowiedź.
Zacznę od tyłu, czyli od Twego ostatniego zdania w liście.
Nie mogę się zgodzić po pierwsze na to, aby politykę zostawić świniom, gdyż ani się nie obejrzymy i będziemy mieć "Folwark zwierzęcy", "1984" przerabialiśmy... Chodzi o wymiar tej polityki, wiesz. Fakt, wydaje się że na globalną politykę wpływu nie mamy żadnego, ale... Ale właśnie.
Efekt motyla, ofmika.
Popatrz się na to, co działo się z zabójstwami wielorybów jeszcze 20 lat temu. Praktycznie wszyscy mordowali "naszych braci mniejszych" bez opamiętania, teraz są to już tylko 2 kraje. A zaczęło się od jednego statku i paru zapaleńców...
Popatrz na to, jak wyglądały opresyjne demokracje przed 68 w Europie. Jak wyglądają teraz> Wiem, ciągle za dużo opresji, ciągle za dużo kontroli, ale Cohn-Benedict, czy Zieloni w Niemczech jednak zmieniają nastawienie: chociażby na myślenie pro-ekologiczne.
Zatem trzeba działąć politycznie. W wymiarze lokalnym. Dla mnie, który definiuje się jako anarchista to właściwy wymiar. Mojej ulicy, mojej dzielnicy, mojego miasta. Dlatego chodzę na parady równości: nie dlatego, aby zamanifestować swoje poparcie dla odmienności, ale przede wszystkim dlatego, że zmieniać nastawienie. To nie dzieje się od razu. Ale się dzieje. Jednakowoż nie można odpuszczać. Dlatego jestem wolontariuszem Drużyny Szpiku i Wojtusiaków. Bo w tym cholernym kraju jeszcze 5 lat temu mieliśmy tylko 40 000 ludzi w bankach szpiku. Teraz mamy 200 000. Mało? Jasne, ale spójrz na przyrost. Rok temu w lipcu w bankach krwi było pusto, gdyż w tym cholernym kraju wciąż istnieją mity niewyobrażalne na temat oddawania krwi; dziś banki są pełne. I to jest anarchistyczna polityka!

A propos filozofii: ofmika. Gdyby nie było filozofii, nie byłoby hellenizmu, Oświecenia, fakt: nazizmu. Ale to oznacza tyle, że i na niej da się zajechać. A co wazne i co podkreśliłaś filozofia uczy myśleć. Uczy zadawać pytania. Uczy być ciekawym świata i jego mechanizmów. Gdyby nie filozofia nie byłoby Bad Religion z ich antyteizmem, prawda?

Co do tekstów. Rzeczywiście nie są one proste, tak jak prosta nie jest wolność i własność. W skrócie: dla Proudhona "Własność tworzy praca i współ-podział tejże". Nie wyklucza on więc własności prywatnej; tej tylko dla Ciebie i tylko dla mnie. Własność kradzieżą staje się wtedy jeśli kradnie się efekty pracy: i tutaj mamy pole do dyskusji kiedy praca jest ukradziona?
Czy jeżeli bowiem Czarny Front niszczy sklepy prywatne, rodzinne ludzi, którzy ciężko pracują nie staje się paradoksalnie marionetką w ręku Państwa?
Ba! Nawet jeżeli podpalamy McDonaldy: co z ludźmi, którzy pracują w tych "mackach" i prace tracą?
Nie kradniemy im pracy, my, którzy w imię jej oddania podpaliliśmy te miejsca?

O tym chciałem porozmawiać, wiesz.

Drugi tekst de facto traktuje o "małych anarchiach", o których pisałaś. Pisząc krótko wolność w postaci kłącza to taki Lopez. To zgraja szczurów. To La Estampida. Ale i w tym przypadku rodzi się pytanie: ile tej wolności dla mnie, a ile dla Ciebie? Bo ja jestem w stanie, w imię braterstwa, w imię pomocy, w imię zaufania oddać część swojej wolności. Gdyż wtedy na zasadzie apareli, ktoś odda mi cześć swojej. Przez chwilę ja będę Tobą a Ty mną. Ale tylko przez tą chwilę. A robimy to znowu lokalnie. Pomiędzy Mitem fundowanym na religii a Prawdami Ostatecznymi fundowanymi na uświęcanym religią prawie. To trudne. Dlatego ciekawe. Ale i dlatego warto o tym rozmawiać, bo słowa ofmika mają swoją moc i nie są Niczym. Pamiętaj: rewolucje zaczynają się od manifestów... Smile

Pozdrawiam serdecznie Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ofmika
Administrator



Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 352
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 23:38, 10 Lip 2011    Temat postu:

Znakomita riposta na świnie - "ani się nie obejrzymy i będziemy mieć "Folwark zwierzęcy"" ;-D Jeśli te działania, które wymieniasz, nazywasz polityką anarchistyczną, to ja jestem prostacko mówiąc ZA; po prostu inaczej bym to zdefiniowała... Chodzę na wybory, każde, zawsze bez przekonania, ale to długi temat...

Filozofię szanuję i doceniam jej wagę, ale przestałam już czytać filozofów, albo robię to rzadko. To prawda, że wszelka praktyka ma swoją teorię i filozofia jest taką teorią dla działań prospołecznych (które Ty nazywasz polityką anarchistyczną). Mnie chodzi jednak o działanie, a nie teoretyzowanie. Te dyskusje, które usiłujesz prowadzić są ciekawe, z tym nie mogę się nie zgodzić, mogą rozpalić w głowie coś wartościowego, nowego... Ale nie lepiej po prostu żyć tak, żeby sobie ani innym nie robić krzywdy? Wiem że to trywialne do bólu, ale największe prawdy są zawsze trywialne do bólu...
Mnie się już nie chce nad tym zastanawiać, nie dlatego, że to trudne, ale mało w tym pragmatyzmu... Robię te dwie strony bo chcę się podzielić czymś, co uważam za wartościowe i mam nadzieję, że w ten sposób pomogłam komuś wzbudzić pewną iskierkę w sercu i umyśle - to jest mój wkład, z którego się cieszę. Może na więcej mnie nie stać, może jestem rozczarowana albo zgorzkniała, nie wiem, może to poczucie, że nie mam prawie żadnego wpływu na coś więcej, niż własne życie... A może po prostu nie mam nic nowego ani ciekawego do powiedzenia... Mogę rozmawiać najbardziej dogłębnie i - zdaniem wielu - bezcelowo o wierze, to mój konik, ale wolność? Czym jest wolność? Jest w ogóle coś takiego? Myślę o tym dość często, ale moje rozważania na ten temat mogę sprowadzić do hasła "pitu pitu o wolności"...

Swoją drogą, zobaczymy jak nam wypali ta rozmowa na Jarocinie Very Happy Będę już w czwartek jakby co.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stoova




Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Buk k.Szczecina

PostWysłany: Pon 1:31, 11 Lip 2011    Temat postu:

Pisząc szczerze też za wiele nie zrozumiałem z obu tych tekstów...
Na początek napiszę może, że tematyka anarchistyczna jest dla mnie dosyć obca w tak filozoficznym wydaniu - wynika to pewnie z faktu mojego zupełnego braku zainteresowania polityką jeszcze całkiem niedawno...
Dokładnie - wydaje się, że na globalną politykę nie mamy żadnego wpływu i to już zupełnie odbiera siły, co dokładnie pokrywa się z oczekiwaniami tych, którzy tym wszystkim rządzą. I zapewne to pisanie o wielu sprawach, w których działanie w myśl zasady "myśl globalnie, działaj lokalnie" przyniosło, może nie zamierzone, ale chociaż jakiekolwiek efekty, napawa nadzieją i nastawia pozytywnie, jednak zwykła, szara codzienność na tym chorym świecie działa zupełnie odwrotnie. Z dnia na dzień wydaje mi się, że popadam w coraz większy konformizm czując jakby ostracyzm społeczny ze strony ludzi, którzy nigdy ze mną nie zamienili słowa i oceniają jedynie po wyglądzie. To społeczeństwo nie jest jeszcze gotowe na oświecone, socjologiczne pomysły i trudno tak naprawdę ocenić, czy kiedykolwiek będzie. Dlatego z tak ciężkim sercem bardzo często anarchizm czy komunizm określam mianem utopijnych, co jest równoznaczne z tym, że nie ma powodu nawet o nie walczyć - bo jak niby walczyć o coś, w co się nie wierzy...
Piszesz Basiu, że najlepiej żyć tak, żeby ani sobie ani innym nie robić krzywdy - pewnie, najlepsze rozwiązanie. Ale wiele osób tego nie pojmie, a nawet jeśli pojmą, to nie zaakceptują - w imię swoich własnych interesów. Nie bez powodu istnieje to porównanie: kapitalizm - kanibalizm. Tutaj znów wraca to, co napisałem o braku gotowości tego społeczeństwa do jakichś poważniejszych zmian. A wolność? Tak samo jak Ty mam wątpliwości czy istnieje coś takiego, czy jest tylko pustym słowem, które sprytnie używany przez osoby na stanowiskach, bądź do rzeczonych stanowisk dążące, przynosi wymierne korzyści.
Prawda jest taka, że przy tak zróżnicowanych poglądach ludzi nie da się wprowadzić idealnego systemu, ponieważ są one najczęściej oparte na mechanizmach, których KAŻDA jednostka musiałaby przestrzegać. Prędzej czy później zawsze ktoś się wyłamie, ktoś zawsze będzie chciał mieć więcej i lepiej. To smutne ale takie ustroje są możliwe chyba tylko w zacofanych cywilizacyjnie plemionach gdzieś w Afryce, gdzie ludzie cenią się wyżej nawzajem niż kilka dolarów czy lepszy dom...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ofmika
Administrator



Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 352
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 23:25, 11 Lip 2011    Temat postu:

Kazik fajnie ujął to w utworze "Świadomość"; fragmenty:

Kreujesz rzeczywistość na swoje żądanie
Lecz uważaj, niech niewolą innym się nie stanie
A ludzie są wolnymi, to słychać w koło
Co to za hasło? To jest oszustwo!
W imię tej idei co pewien czas ponury
Ruszają na podboje armie kute w zbroje
A ludzie są wolnymi, to słychać w koło
Co to za hasło? To jest oszustwo!
Niesione na sztandarach, niesione przez armie
Cała Ziemia, ludzie cierpią potwornie!

Miej świadomość!
Możesz robić co chcesz!
Miej świadomość!
Czy dobrze chcesz

Rozkaz is rozkaz. W imię wolności
Inwazja na uczucia miłości
Buty wojskowe depczą kwiaty
Po drogach suną czołgi i armaty
Jedna rewolucja niszczy drugą rewolucję
Zrozum - to tylko walka instytucji
W imię tej walki co pewien czas ponury
Ruszają na podboje armie kute w zbroje
A ludzie są wolnymi, to słychać w koło
Co to za hasło? To jest oszustwo!
Niesione na sztandarach, niesione przez armie
Cała Ziemia, ludzie cierpią potwornie!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gatito_Bandito




Dołączył: 02 Lip 2011
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 10:19, 12 Lip 2011    Temat postu:

Najpierw do miki: Napisałaś

"...Może na więcej mnie nie stać, może jestem rozczarowana albo zgorzkniała, nie wiem, może to poczucie, że nie mam prawie żadnego wpływu na coś więcej, niż własne życie... A może po prostu nie mam nic nowego ani ciekawego do powiedzenia... Mogę rozmawiać najbardziej dogłębnie i - zdaniem wielu - bezcelowo o wierze, to mój konik, ale wolność? Czym jest wolność? Jest w ogóle coś takiego? Myślę o tym dość często, ale moje rozważania na ten temat mogę sprowadzić do hasła "pitu pitu o wolności"

Czy nie jest tak, że wiara i wolność są ze sobą spokrewnione i to bardzo mocno? Wolność ex definitione, wiara natomiast, moim zdaniem, w podmiocie domyślnym owej wiary sprowadza się nie tylko DO KWESTII Wyboru, co już czyni wolność, ale również do kwestii dogmatyki. Tutaj zgodzę się z Toba mika, jak i ze Stoovą, że wolność pojmowana dogmatycznie i absolutystycznie, czyli "wolno mi wszystko w imię mych własnych pragnień, nie istnieje. Nie tylko dlatego, że nie żyjemy w pustce, ale przede wszystkim dlatego, że przestałaby być wolnością i stała się albo"kapitalistycznym kanibalizmem", jak ujął to Stoova, ze swoją pozorną wolnością wyboru konsumenta; wszak na przykłąd wiemy, że ponad 90% światowej produkcji żywności skupia 5 wielkich koncernów; albo do systemu totalitarnego, gdyż narzucającego wolność: patrz chociażby stalinizm. Dlatego też bakuninowskie wizje wolności, absolutystyczne, są mi odległe. Bo albo nie do zrealizowania, albo do "podpalenia świata" w imię wolności właśnie. Czy to gonienie własnego ogona? Moim zdaniem nie, chociażby dlatego, i to do Stoovy, że materia społeczna, jak napisałeś, nie dość, że mało wiedząca o świecie i rzeczywistości, to jeszcze oporna. Dlatego serie powtórzeń są tak ważne. na dodatek, NIE WIEM CZY SIĘ ZE MNĄ ZGODZICIE, KAŻDA TAKA SERIA WNOSI COŚ NOWEGO. Nie tylko dlatego, że zmieniają się warunki brzegowe, ale tez dlatego, że im więcej pytasz, tym, może nie tyle już wiesz, ale interpretujesz to, o co pytasz. Jest tak, że rzeczywiście nie mamy więcej wpływu, jak to napisała mika, na własne życie i życie osób w naszym "otoczeniu", ale... ponieważ to "otoczenie" oraz Twoja własność wpływ masz gigantyczny, ogromny i bezsporny. Tutaj dla mnie tkwi anarchia: w małych społecznościach wymykających się wielkim systemom. Politycznym, religijnym, społecznym, etycznym, itd. ... I nie uwierzę Wam obojgu, że w takiej perspektywie nie wierzycie w wolność: tylko i dlatego i aż dla siebie i dla swoich bliskich.
Będę w sobotę około 15. Zadzwonię do Ciebie mika Smile)
Pozdrawiam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stoova




Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Buk k.Szczecina

PostWysłany: Wto 16:01, 12 Lip 2011    Temat postu:

Oczywiście, że się z Tobą zgodzę, dlatego też cieszę się z takich akcji, jakie podjął londyński aktywista Charlie Veitch pod hasłem „Everything is OK”, które doczekały się swoich naśladowców nawet w Polsce. (jeżeli ktoś nie słyszał – link: http://www.youtube.com/watch?v=QLV-hErv8P4 ) Ale nie jestem pewien, czy takie „uświadamianie na siłę” jest do końca dobre. Ludzie powinni sami to zrozumieć, przemyśleć, dojść do właściwych wniosków i się opowiedzieć po odpowiedniej dla nich stronie, a nie wiecznie ignorować. Obawiam się, że tym sposobem wszystkie „nawrócne duszyczki” będą wierne nowym ideałom dopóty, dopóki gdzieś nie zasłyszą czegoś innego… Ma przecież w sobie wiele prawdy powiedzenie – kłamstwo, powtarzane wiele razy, staje się prawdą – a doskonale widać to we wspomnianym przez Ciebie Gatito Orwellowskim 1984… Ludziom można wmówić tak naprawdę wszystko (spójrzmy choćby na to, jak dokonale w tej kwestii wyspecjalizowały się religie!), ale no właśnie nie do końca na tym powinno wszystko się opierać… Jeśli jednak chodzi o „mało wiedzącą o świecie i rzeczywistości, a także oporną materię społeczną” to jestem DOKŁADNIE tego samego zdania. Nie raz i nie dwa ludzie z mojego otoczenia byli wielce zaskoczeni tematami moich rozmyślań. Przecież o wiele łatwiej jest poruszać tematy o wspaniałych wypadach na balety i wyrywaniu ślicznych lasek. I tu już nie chodzi o konformizm z wyboru, wywołany brakiem zaangażowania się kogokolwiek dookoła w cokolwiek co istotne, ale o zupełne olewanie wszystkiego, co tak naprawdę ma jakieś znaczenie. Może to zbyt dosadne porównanie, ale to już początki myślenia w stylu „a co mnie interesuje, że sześciolatek w sąsiedniej klatce nie jadł dziś kolacji; ważne że mi się powodzi!”.
Zdaję sobie również sprawę z tego, że wolność absolutna o której pisałeś jest utopią, ale choćby namiastka tego wyidealizowanego obrazu marzyłaby się chyba każdemu z nas. Nie jestem przekonany jednak, że kiedykolwiek wszystkie jednostki jakiejś społeczności zaakceptują takie myślenie i żadna nie będzie chciała wybić się ponad pozostałe. Poza tym wydaje mi się, że ludzie strasznie by się rozleniwili i nikt by nie pracował skoro przecież nie musi Wink Piszesz o małych społecznościach – tak, chyba musiałby być to naprawdę małe społeczności, aby uzyskać porozumienie tego rodzaju. Jednak jeszcze bardzo daleko do tego, żeby takie małe społeczności usamodzielniły się w stosunku do tych wielkich systemów, chyba że mówimy o całkowitej rezygnacji ze wszystkich dóbr doczesnych Wink Bo chyba tylko zbierając grupkę np. 15 osób i zaszywając się głęboko w niedostępnych obszarach lasów i żyjąc z własnej pracy, bylibyśmy w stanie odciąć się zupełnie od rzeczonych systemów, od wszystkich tych podatków, rachunków za prąd czy wodę, policji, kleru i innych takich…
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gatito_Bandito




Dołączył: 02 Lip 2011
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 0:47, 15 Lip 2011    Temat postu:

Stoova: dzieki za maila, ale "Już Jest Jutro", czyli pierwsza w nocy, w piątek 15-ego i mój mały rozumek, jak u Kubusia funkcjonuje w Zapomnianym Lesie Very Happy Odpisze w niedzielę, gdyż jutro nie dam rady: zobowiązania od 8 rano do 23 wieczorem Wink. A sobota: wiadomo - Zła Religia!!!
Będziesz?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stoova




Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Buk k.Szczecina

PostWysłany: Pią 15:11, 15 Lip 2011    Temat postu:

W Jarocinie mnie nie będzie - wyjeżdżam dziś na Saksy, wracam do Polski na Woodstock Wink Będę mieszkał u rodzinki więc z netem nie będzie problemu, napisz kiedy będzie Ci wygodnie i wszyscy będą zadowoleni Wink Miłej zabawy Wam tam życzę Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gatito_Bandito




Dołączył: 02 Lip 2011
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 14:34, 21 Lip 2011    Temat postu:

Stoova. Pełna zgoda co do Twojego maila: totalne odcięcie od systemu gwarantuje, albo wyekspediowanie się poza "Horyzont Zdarzeń", albo tak, jak napisałeś:"Bo chyba tylko zbierając grupkę np. 15 osób i zaszywając się głęboko w niedostępnych obszarach lasów i żyjąc z własnej pracy, bylibyśmy w stanie odciąć się zupełnie od rzeczonych systemów, od wszystkich tych podatków, rachunków za prąd czy wodę, policji, kleru i innych takich…"

Niestety poza znany nam Wszechświat nie mam możliwości lecieć, przynajmniej w tej oto fizycznej postaci Very Happy, natomiast - napiszę szczerze - na zaszycie się w lasach i pełna izolację od niektórych, pozytywnych aspektów świata, no... nie mam ochoty. Dlatego właśnie napisałem o "wymykaniu" się systemowi, niż odcięciu wszystkiego. "Emil" Rosseau to nie jest moja narracja. Natomiast moją bajką jest działanie lokalne. Wiesz, Stoova, tutaj jestem w stanie sprzymierzyć się praktycznie z każdym, jeżeli przyniesie to wymierne, ale również i mało widzialne korzyści. Jako przykład podam, że podczas zbiórek czesto wspiera nas Grupa Rekonstrukcji Historycznej "Warta". Wydawałoby się, że dwa różne światy: "wojtusiaki", czyli w większości młodzież mniej, lub bardziej rozanarchizowana i młodzi fani militariów... Okazuje się, że dla dzieciaków te różne światy się łączą. To są te aparele kłącza, o których pisze Deleuze. W zamian my czasami przebieramy się w mundury i inscenizujemy wydarzenia historyczne. Nie jest to zabawa w wojnę, ale historia "na żywo". Czy to złe? Moim zdaniem nie. Ujmując rzecz jeszcze inaczej: pogo na Anti-Flag w Jarocinie. Dla wieli ludzi pierwsze, takie pogo, o których piszą na forach, czy YouTube: że rewelacja, że fantastycznie, i że - to najważniejsze - zapamiętają do końca życia. Wiesz Stoova, może dla wielu "chleba" z tej "maki" nie będzie, ale jestem pewien, że dla sporej grupy pamięć o tym wydarzeniu, które jest czystą, żywą synergia braterstwa pozostanie do końca życia w pamięci. I będzie tak, że za jakiś czas pamiętając o tym braterstwie w pogo pomogą innym... Może idealizuję. Jest tak dlatego, że wierzę w Bajki. Nie tylko dlatego, że w ogromnej wiekszości z nich na końcu zawsze zwycięża dobro, ale i dlatego, że bez tej wiary nie byłbym tym, kim bywam teraz. Z olbrzymią ochotą napiję się z Tobą wódki na Owsiaku. Jestem od piątku, jakoś tak od 22-ej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stoova




Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Buk k.Szczecina

PostWysłany: Czw 21:50, 21 Lip 2011    Temat postu:

Ah no wspominasz o takich delikatnych działaniach, małych kroczkach, przybliżających do celu. Mi marzyłyby się raczej zdecydowane i radykalne kroki, jakaś rewolucja Wink Pewnie to takie młodzieńcze, naiwne myślenie, przesiąknięte jakimiś wyidealizowanymi, utopijnymi wizjami... No ale w takim momencie Twoje podejście jest odpowiedniejsze - wiadomo, że rewolucji samemu nie wzniecę, a tak to można chociaż małymi kroczkami się posuwać naprzód.
A co do Woodstocku to oczywiście tam będę, z przyjemnością bym się z Tobą napił Smile Tylko że cały dzień pewnie będę pił piwka i nie wiem, czy wódka mnie nie zniszczy na noc - no chyba że po koncercie Talco - wtedy już będę mógł "ginąć" Wink Chociaż znając naszą ekipę z ubiegłorocznego Jarocina to pewnie jakieś tanie winka pójdą w ruch Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ofmika
Administrator



Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 352
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 21:54, 21 Lip 2011    Temat postu:

Stoova napisał:
Chociaż znając naszą ekipę z ubiegłorocznego Jarocina to pewnie jakieś tanie winka pójdą w ruch Wink


Jupiii!!!

P.S. Sorry, że się odłączyłam od dysputy, ale co ja tam wiem... Kochać się trza, i już Smile


Ostatnio zmieniony przez ofmika dnia Czw 21:56, 21 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stoova




Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Buk k.Szczecina

PostWysłany: Czw 23:01, 21 Lip 2011    Temat postu:

Basiu, nie udawaj zaskoczonej - doskonale wiem, że sama to planowałaś Wink W Jarocinie to Ty rzuciłaś hasło o ile dobrze pamiętam Wink I już nie bądź taka skromna, każdy z nas swoje wie Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ofmika
Administrator



Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 352
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 23:13, 21 Lip 2011    Temat postu:

"Oj tam oj tam", że zacytuję klasyka Smile Nie mogę się was doczekać Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.eskape.fora.pl Strona Główna -> Polityka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Style edur created by spleen & Programy.
Regulamin